Sprzątając w czeluściach mojej stanikowej szuflady
natknęłam się na staniki, których z różnych powodów już nie noszę / nigdy nie
nosiłam. Załkałam cichutko i powyjmowałam je na światło dzienne, aby
chociaż swe oczy (skoro nie biust) nacieszyć ich widokiem. Od razu
rozpoczęłam dochodzenie, dlaczego to, nie noszę ich dumnie na piersi, tylko
chowam w szufladzie. Jeden z nich właśnie jest bohaterem mojej dzisiejszej
opowieści.
Freya Yasmin, bo o ten staniczek właśnie chodzi, jest naprawdę
urocza. O jej przynależność do mojej szuflady od razu może świadczyć
kolorystykę - odcienie fioletu. (Jestem zakochana we wszystkim co fioletowe, aż
dziwne, że mam tak mało fioletowych biustonoszy!) Tył staniczka i ramiączka są
jasno fioletowe, zaś miseczki kremowe, w kolorowe kwiatuszki. Brzeg miseczki
również obszyto fioletową koronką. Tkanina jest delikatna i miła w dotyku, jak
to w staniczkach Freyi się przyjęło. Hmm, czyli opcja nienoszenia
staniczka - "nie lubię tego koloru" odpada, podobnie jak "drapie
mnie ta koronka". Idziemy dalej...
Inną cechą tego modelu są właśnie ramiączka - raczej należące do tych grubszych, co mi jednak w żaden sposób nie przeszkadza. Nie są
to typowe "szelki", gdyż na gumkę zostały doszyte falujące falbanki
nadające im lekkości. Co ważniejsze nie wbijają się w ramiona, co jest dla mnie
szczególnie denerwujące. Przecież ciężar piersi ma być podtrzymany przez obwód
nie ramiączka!
Niestety obwód staniczka pozostawia wiele do życzenia.
Moim zdaniem jest zdecydowanie luźny. Przy moich 71cm pod, nawet na
najciaśniejszej haftce nie czułam się komfortowo. Obwód nieznacznie, ale dla
mnie niedopuszczalnie podjeżdżał mi na plecach. Nie jest to model, który
poleciłabym fankom "dusicieli". Cóż, wygląda na to, że mam trop,
dlaczego to nie spędzam czasu z Yasmin...
Jednakże okazało się, że tajemniczą cechą jest rozmiar
biustonosza. 32FF krzyczała do mnie metka, podczas, gdy noszę 65H/70G, z
tendencją do 65HH/70GG. Wg mnie staniczek jest zdecydowanie normalnomiseczkowy.
Przy porządnym wygarnięciu zrobiła mi się na większej piersi brzydka buła i
popsuła cały efekt, kiedy to pośpiesznie nałożyłam staniczek. Również szybko
ujawniły się bułki pod-pachowe już całkowicie go dyskwalifikując. Ciekawostką
natomiast dla mnie było, że na zdjęciu biust w Yasmin wydaje się zdecydowanie mniejszy niż np. w Inferno czy Fieście. Szkoda, powędrował teraz do innego
biustu, znaczy się rąk :)
Podsumowując - fajny stanik, raczej młodzieżowy. Gdyby
nie luźny obwód i rozmiar na pewno zostałby u mnie w szufladzie, pośród Antosiek,
Arabelek i innych cudeniek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz