Freya Pulse 32FF

Choć uwielbiam kolorowe biustonosze, ten model na początku nie zawołał, ze musi być mój. Aż do drugiego spojrzenia, kiedy to uznałam, ze jednak muszę mieć żółty stanik, bo po prostu jeszcze takiego nie mam :) (ot, kobieca logika)

Freya Pulse w wersji neonowej zawitała w okolicach grudnia w mojej szafie i od tego czasu dorobiła się miana ulubieńca. Nie wiem czy to wina powrotu do 'starych' wymiarów', czy zmiana w biuście, ale obecnie Freye leżą na mnie bardzo dobrze, a Pulse jest kolejnym tego potwierdzeniem.

Neonek nabyłam w rozmiarze 32FF, co od razu stawia go na pozycji dużomiseczkowca o dość ścisłym obwodzie. Fason to plungo-balkonik - typowy dla marki Freya. Kilka osób twierdzi, ze miseczkowo wypada jak Arabella - w moim przypadku jest inaczej - dla mnie Arabelka ma normalne miseczki (a przynajmniej te wszystkie te wersje kolorystyczne, które ja posiadam).

Obwód jest dość ścisły (podobny jak w Zentangle), dobrze pracuje, jest również bardzo wygodny. Odnoszę wrażenie, ze ogólnie większość 'nowych' Freyek ma ścisłe obwody (wyjątkiem jest dla mnie np. Marvel)

Mostek nie należy do wysokich. Wiem, że niektórzy skarżą się na dziabanie - u mnie takiej sytuacji nie ma. Zabudowanie pod pachą jest niskie. Fiszbiny są dość wąskie. Dla mnie w tej chwili idealne, ale podkreślam ten fakt, gdyż połączenie węższych fiszbin i dużej miski dla osób z zakresu G+ - jest mocno poszukiwane. Zwłaszcza, ze konstrukcja tego modelu jest niczego sobie i myślę ze w większych rozmiarach tez powinna dać radę.

Ramiączka są w pełni regulowane, nie są ani przesadnie ozdobne, ani też nie jest to zwykła guma (bo drobne zdobienie jednak są). Szerokość jest dla mnie dobra - nie należę do zwolenników sznurówek, ale tez nie czuje potrzeby, by w tym modelu znalazły się węższe.