Z okazji zakupienia karty Benefit (a raczej Mulisport)
zyskałam możliwość wchodzenia na różne ośrodki aktywności ruchowej, w tym
siłownie. Przejrzawszy swoją szafę stwierdziłam, że nie posiadam nic, co by
się na siłownię nadawało (ok, to był tylko pretekst). Zostałam więc zmuszona do
zakupienia sportowego stanika. Mój wybór padł na SHOCK
ABSORBERa (model MAX SPORTS (BE53). Co mnie do niego skusiło?
Przyznam się od razu, że różowy kolor i okazja zakupienia go w bardzo niskiej
cenie, bo tylko 85zł (wysyłka już wliczona ), swoją drogą na giełdzie Lobby.
Oczywiście zanim dokonałam zakupu przekopałam się
przez wszystkie wątki, które traktowały o SA. Najczęściej powtarzane opinie
były takie, że stanik jest bardzo ścisły i lepiej wziąć obwód większy niż zwykle
nosimy (należy pamiętać, że w trakcie ćwiczeń ruszamy się o wiele aktywniej niż
normalnie i lepiej się nie "podduszać", dzięki temu będziemy mogły
wykonać więcej ćwiczeń). Ja noszę staniczki w rozmiarze 65H/70G, więc 75F
wydawało się idealne.
Wydawało się - to dobre słowo. Jako, że jest to stanik
do szczególnych zadań specjalnych jego walory estetyczne idą na drugi plan, zaś
funkcjonalność zdecydowanie wychodzi na prowadzenie. I tak... Mierzę staniczek,
mierzę i... lipa.
- Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to zbyt luźny
obwód. Może ktoś uzna mnie za maniaczkę "dusicieli", ale spodziewałam
się po tylu opiniach naprawdę czegoś innego. Zapięta na najciaśniejszej
haftce czuję się swobodnie i wygodnie, ale dla mnie (71 cm pod biustem) obwód powinien
być jednak węższy.
- Sprawa druga, która mnie początkowo zniechęciła do
SA to ramiączka - po co takie długaśne ramiączka z tak niewielką możliwością
regulacji??? No pytam się, po co??? Igła, nitka i nożyczki w ruch i po sprawie.
Gdybym jednak miała zakupić taki stanik w sklepowej cenie byłoby to dla mnie
nie do przyjęcia.
- Kolejna sprawa - brak fiszbin w staniku. Hmm, no
nigdy wcześniej nie miałam stanika bez fiszbin (nawet w czasach za małych 70D),
więc raczej nie mogę być obiektywna. Zamiast miseczek w staniczku są takie
"dziury" na piersi. Ogólnie nie jest źle - stanik podtrzymuje ciężar
moich, jednak nie małych, piersi, choć takiej "kreseczki" to dawno
nie widziałam.
I chyba mojego marudzenia na tyle, przejdźmy do tych
walorów, które spowodowały, że bardzo lubię mojego SA.
- SA ma dość wysokie boczki i dzięki temu ciałko
ładnie się do nich chowa, znika problem "buł podpachowych".
- Co najważniejsze nigdzie nie obciera, nie wbija się,
nie odgniata. Jest bardzo wygodny....
- Materiał, jeśli wierzyć temu, co napisano na metce
to w 59% poliester, 34% poliamid i 7% elastyna. Ogólnie jest bardzo miły i i
gładki w dotyku. Rzeczywiście nie rozciąga się jakoś specjalnie (w zasadzie
jedyna rozciągliwa część to tył obwodu). W spoczynku (najciaśniejsza haftka) ma
66cm, zaś w rozciągnięciu 80cm (gdzie jest to już maksymalne naciągnięcie).
- Podwójne zapięcie z tyłu, daje to poczucie
stabilności i dzięki temu biust nie "lata".
A co mogę powiedzieć po kilku miesiącach testowania?
- Czepialska jestem z tym obwodem, ale może
rzeczywiście do ruchu taki jest najlepszy, w sumie nie narzekam.
- Stanik przede wszystkim spełnia swoją funkcję.
Piersi nie skaczą, nie kładą się na brzuchu, nie rozchodzą się na boki, hmm,
czego chcieć więcej? (Kilka kilogramów mniej, oczywiście).
- Stanik nie posiada jakiś szczególnych śladów
użytkowania, na allegro mogłabym go reklamować jako raz, czy dwa razy prany :)
Nie zmechacił się, nie odbarwił, nie rozciągnął, nalepka i metka się nie
sprały.
Co do walorów wizualnych - połączenie różu i szarości
wyszło bardzo ładnie. W zasadzie staniczek przypomina krótki top. Wg mnie jest
to bardzo dużą zaletą - jeśli chce się pobiegać, a upały nie rozpieszczają, nie
trzeba zakładać na niego nic więcej.
Czy mogę dodać coś jeszcze?