poniedziałek, 11 marca 2019

Panache Inferno 32G


Od zawsze marzył mi się jakiś śliczny push-up, ot tak, dla odmiany od miękkich staniczków. Albo może na przekór - bo nawet przed uświadomieniem ciągle słyszałam, że nie na mój biust takie „ustrojstwo”.  Zaczynałam już wierzyć, że Panie z bazarków mają rację...




I tutaj jak z nieba, czy może raczej z czeluści piekielnych, pojawiło się Inferno marki Panache. Muszę przyznać, że jak rozpakowałam paczuszkę z bohaterem tej opowieści to byłam zbita z tropu. „A co to za brzydactwo mi przysłano? I co za ogromne michy! Przecież ja się w tym utopię!” – pomyślałam odruchowo. Oczywiście zaraz po założeniu zmieniłam zdanie o 180 stopni.  „Ja mam taki biust??? Co za cudowny stanik!!! Na nic go nie zamienię!” Tak drogie Panie, Inferno nabiera „kształtu” dopiero po założeniu, dlatego nie należy zbyt pochopnie go oceniać.


Pierwsze co się rzuca w oczy to miseczki. Jak już wspomniałam zdają się być ogromne (siostra założyła mój stanik na głowę, naprawdę!), mi nawet przypominają dwa talerze (nawet moja koleżanka kojarzy go jako "ten od talerzy"). Wypełnione są one cienką  warstwą gąbki, dzięki czemu staniczek jest usztywniony i nadaje biustowi wygląd dwóch przytulonych jabłuszek, czyli właśnie taki o jakim każda z nas marzy. Tutaj pojawić się może pytanie – czy miseczka jest standardowa, czy może producenci zapomnieli odjąć pojemność gąbki? Według mojej opinii rozmiarówka jest w normie, z tendencją do zaniżonej.


Oczywiście nie samą miseczką człowiek żyje. Warto zauważyć, że Inferno jest bardzo nisko zabudowane pod pachą (jak w bazarkowych 75B) i ma maksymalnie obniżony mostek. Dzięki temu zabiegowi nie straszne nam już upały! Biustonosz idealnie nadaje się do zadań specjalnych – przepastnych dekoltów czy bluzek kopertówek.


Kolejną drobnostką, jaka wzbudziła moją sympatię do piekielnego stanika są odpinane ramiączka. (nie wiem zupełnie dlaczego tak rzadko spotykane w biustonosza o miseczkach D+, nie mówiąc już o G+) Wystarczy je przepiąć i voila! Stanik do częściowo odkrytych pleców gotowy!



Waszą uwagę powinien zwrócić pewnie drobny, ale ważny szczegół - na zdjęciu stanik zdaje się być matowy. W rzeczywistości jednak materiał z jakiego jest uszyty jest gładki, śliski i ... świecący! Zupełnie jakby ktoś go przetkał cienką, srebrną nitką! Fakt ten można wykorzystać na wiele sposobów, np. ostatnio jest bardzo modny tiuning – możemy doszyć kilka koralików, cekinów, frędzelków i oto mamy kostium na zajęcia z tańca brzucha.


Z kwestii praktycznych warto podkreślić, że obwód jest raczej ścisły, podszyty na całej szerokości mało rozciągliwą gumką.  W ten sposób szczupły zakres rozmiarowy (60-85 D-G) można rozszerzyć już o 2 literki.
Nie tylko wygląd, ale i kolorystyka biustonosza jest dość ciekawa. Jeśli pominie się świętą trójcę (czerń, biel i krem), to możemy się zachwycać: oberżynowym fioletem, koralowym różem i wieczornym granatem. Ciekawe co jeszcze nas czeka?



Podsumowując: nie oddam go za żadne pieniądze świata! Spektakularny efekt i wymarzona dolinka są warte swojej ceny, zwłaszcza, że wrażenie jakie wywiera na mężczyznach jest nie do podrobienia (to jedyny biustonosz jaki rozpoznaje mój chłopak bez zająknięcia, zresztą jego ulubiony). Nic tylko zakochać się, piekielnie!

Jako ciekawostkę podam, że Inferno na zdjęciach w kolorze Midnight jest w rozmiarze 70G, zaś w kolorze Coral  jest w rozmiarze 75G.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz